36 stycznia 63 roku; godzina 13:29; Planeta Veneii
Krople deszczu stukały o drewniane parapety, tworząc
muzykę deszczu. Jedyną i nie zastąpioną. Siedziałam w swoim
pokoju, patrząc na krajobraz za oknem. Była pora deszczowa i
wszystko od miesiąca było skąpane w deszczu. Deszcz
towarzyszył mi teraz od wschodu do zachodu Słońca. Nie lubiłam
pory deszczowej, każdy siedział w domu, poziom wody cały czas się
podnosił i nie było możliwości by wyjść na dwór. Mój humor
jeszcze bardziej się pogorszył, gdy do mojej świadomości dotarło
to, że padać będzie jeszcze przez najbliższy miesiąc, co
najmniej. Wspominałam, że nie lubiłam deszczu? Westchnęłam i
powróciłam do wcześniejszej przerwanej czynności, przez mój tok
rozumowania, jaką jest patrzenie się za okno i kontenplowanie
kolejnych tych samych kropel deszczu, spadających z tej samej
chmury, w ten sam pochmurny dzień.
- Yuuki! Ichigo do ciebie!
Zmarszczyłam czoło. Ichigo, tutaj jest? Przecież on
nienawidzi deszczu! To niemożliwe, żeby w taka pogodę wyszczubił
nos za swoje ciepłe łóżko, nie mówiąc już o drzwiach domu! Ale
mimo wątpliwości uśmiechnęłam się na samą myśl o moim
przyjacielu i zbiegłam po schodach do ganku. Stanęłam w połowie
schodów. A jednak, tego uśmiechu nie da się zapomnieć i pomylić
z nikim. Mój uśmiech się powiększył, a ja wzięłam rozpęd i
krzycząc głośne „Ichigo!!!” wskoczyłam mu na plecy. Mój
towarzysz zaśmiał się i mnie podtrzymał.
- Cześć, piękna.
- Witam, pana. Czy mogłabym łaskawie dowiedzieć
się co Pan tutaj robi?
- Ależ, oczywiście, młoda damo.
Uśmiechnął się w ten swój sposób i postawił mnie
na ziemi. A potem popatrzył za okno i zmarszczył
nos. Cokolwiek to było, mogłam się założyć, że nie było jego
szczytem marzeń.
- Więc?
- Zabieram Cię na wycieczkę – krzyknął
zachwycony swoim pomysłem!
- W taką pogodę – zapytałam z wyczuwalnym
sarkazmem w głosie?
- Pewnie! A cóż takiego niebezpiecznego jest w
deszczu? Przecież to zwyczajne kropelki wody, nie uduszą Cię ani
nie będą dla Ciebie wredne ani …
- Powinieneś zejść na ziemię.
- I kto to mówi? Nieważne. Ubieraj się i nie chcę
słyszeć żadnych sprzeciwów, że pogoda, deszcz, zimno, bla
bla... Dla ciebie ruszyłem się z mojego łóżeczka! Pamiętaj o
tym!
Pokręciłam głową, ten chłopak jeszcze kiedyś
doprowadzi do moje śmierci tymi jego pomysłami. Mimo wszystko
szybko spełniłam jego prośbę, a może rozkaz? I pojawiłam się w
ganku w pełni zwarta, gotowa i ubrana na zaplanowaną dzisiejszą
eskapadę. Ichigo zmierzył mnie uważnym spojrzeniem od dołu do
góry.
- Gotowa?
Nie odpowiedziałam, ale za to pokiwałam głową.
Szybko złapałam go za rękę i wyszliśmy z domu. Na dworzu powitał
nas, naturalnie deszcz, ale w pakiecie dostaliśmy jeszcze lodowate
podmuchy wiatru, cudownie, prawda? Mimo tego, tylko zaparliśmy się
głębiej w wodzie, która nas, niestety, otaczała i ruszyliśmy do
przodu. Ścisnęłam mocniej rękę Ichigo.
Nie miałam kompletnego pojęcia, gdzie idziemy, więc
posłusznie szłam za moim przyjacielem, jednak po dość długim
czasie włóczenia się i dojścia, praktycznie do nikąd, coraz
bardziej zaczęłam podejrzewać, że mój towarzysz nie zna drogi
lub najzwyczajniej w świecie się zgubiliśmy.
- Ichigo?
- Tak?
- Mam nadzieję, że wiesz gdzie jesteśmy i wcale
się nie zgubiliśmy, prawda?
- Tak, tak myślę.
- Tak myślisz?
- Hmm... Ostatnio byłem w tym miejscy dwa lata temu
w lato.
Zaśmiałam się. Czyli jednak bardzo możliwe, że się
zgubiliśmy. Szłam za moim przyjacielem, który cały czas kierował
się do góry. Już po chwili minęliśmy lawendowe drzewa i zajęły
je scriliony. Mimo żeby dostać się aż do scrilionów trzeba było
iść prawie cały dzień, kochałam te drzewa. Wielkie rozłożyste
gałęzie, grube konary, pamiętające początki tego świata i
najpiękniejsze liście. Czyste złoto, właśnie tym były
zabarwione scriliony. Były cudowne w słońcu, gdy promienie
odbijały się od złotych liści i padały wprost na diamentowe
konary, ale jeszcze nigdy nie widziałam ich w deszczu. I … muszę
przyznać, że wyglądały równie wspaniale, jak nie piękniej.
Krople deszczu skapywały po liściach, konarach, gałęziach tych
drzew i wszystkie wyglądały jakby stała w nich jakaś można pani
o rozłożystych rękach i czuwała nad światem. Krople wiły się i
okręcały wokół pni tworząc złudzenia, mglistego węża. Nagle!
Wpadłam na plecy Ichigo. Spojrzałam się na niego i zauważyłam,
że patrzy się na mnie z uśmiechem zwycięstwy.
Rozejrzałam się i … ujrzałam najcudowniejsze
miejsce na Veneii. Wielki krater otoczony przez najcudowniejsze i
najprawdopodobniej najstarsze scriliony, jakie widziałam. Tylko
tutaj w tym samym momencie świeciło słońce i padał deszcz dając
obraz roziskrzonych się milionów kropelek deszczu. Lśniły na
gałęziach, oplatały konary, padały na całej polanie... Niektóre
z nich wpadały do, o dziwo, zielonej trawy, niektóre do krateru. W
kraterze było różowe jezioro, które napełniało się lodowatą
wodą. Ale niespodzianka, na tym się nie skończyła. Ichigo ruszył
wzdłuż zbocza, a ja za nim. Już po chwili staliśmy przed różowym
jeziorkiem. Ichigo wyciągnął rękę do mnie i zaczął wchodzić
do jeziorka. Pokręciłam głową, patrząc na niego z
niedowierzaniem. Nie wejdę tam w takie zimno, nigdy!!!
Stałam pośrodku różowego jeziorka trzymając rękę
Ichigo i patrząc na niego morderczym wzrokiem. Ja naprawdę, kiedyś
przez jego pomysły zginę, bo jak na razie to mam z pewnością
załatwione przeziębienie.
- Weź duży oddech i płyń dokładnie za mną.
- Co?!
Ale nie miałam czasu powiedzieć, czegokolwiek
jeszcze, gdyż Ichigo zanurkował, a ja niestety musiałam podążyć
za nim. Szybko złapałam oddech i zanurkowałam za nim. Co dziwne w
takim jeziorze, woda była przejrzysta. Płynęłam za nim, gdy nagle
zniknął. Podpłynęłam do miejsca, w którym Ichigo zniknął i
zauważyłam tam niedużą wyrwę w kraterze, ale na tyle dużą by
pozwoliła przejść dwójce dzieci. Podpłynęłam do niej i szybko
ruszając stopami oraz podpierając się kamieniami przepłynęłam
przez tą wyrwę. Chwilę później zaczęło już mi brakować
tlenu, nawet jak na moje znakomite umiejętności pływackie i
zaczęłam szybciej rozgarniać wodę wokół siebie rękami i kopiąc
w nią nogami. Gdy tylko się wydostałam złapałam wielki haust
powietrza, już, już chciałam nakrzyczeć na Ichigo za próbę
utopienia mnie, gdy zobaczyłam gdzie się znalazłam.
Byłam w niedużej, okrągłej jaskini, mogącej
pomieścić co najwięcej trzy osoby, ale za to jakiej jaskini. Strop
jaskini był wyłożonymi małymi diamencikami, wyglądającymi
zupełnie jak rozgwieżdżone niebo w nocy, ze ścian wyrastały
rubinowe, obsydianowe, szmaragdowe i szafirowe kwiaty. Podłoga była
oblodzona różowym kwarcem. Byłam tym zachwycona, ale ujrzałam jak
Ichigo wychodzi z jeziorka z różową wodą po kamiennym schodach,
których wcześniej nie zauważyłam.
Ruszył przez kwarcową podłogę, nawet nie oglądając
się za siebie – wiedział, że pójdę za nim. Króciutki moment
szliśmy, aż w końcu doszliśmy do skalnej pieczary. Pieczara była
… właściwie nie wiem jaka była, gdyż panowały tutaj egipskie
ciemności. Jedyne co moje zmysły odczuwały to podłogę pod swoimi
nogami, gorące powietrze i ciche chlupotanie wody. Poczułam
zaciskającą się dłoń na mojej i ruszyłam za moim towarzyszem.
Po chwili poczułam przyjemne ciepłe ukłucia wody na moich
zmarzniętych stopach. Zanurzaliśmy się w tym cieple coraz
bardziej, aż byliśmy w niej aż po głowę. Przyjemne ciepło
opływało całe moje zmarznięte ciało i pozbywało się gęsiej
skórki. Pod nogami czułam twardą powierzchnię a wokół mnie dość
silny prąd wody.
- Woda jest podgrzewana przez lawę w dole, a ściany
są z akwamaryny.
- Cudowne, jak to odnalazłeś?
- Przez przypadek. Tak jak mówiłem dwa lata temu w
lato włóczyłem się po lesie, wściekły na rodziców i brata,
szedłem przed siebie, podziwiałem scirilliny i tak całkowicie
wpadłem na ta polanę. Jaskinię odkryłem trochę później.
Nic nie odpowiedziałam. Zachwycałam się tym
wszystkim jeszcze raz, jeszcze raz wszystko odtwarzałam w głowie.
Tutaj... tutaj … było przepięknie, cudownie, bosko, magicznie...
- Jesteś pierwszą osobą, którą tutaj zabrałem.
Oprócz naszej dwójki nikt nie wiem o tym miejscu- usłyszałam
cichy głos Ichigo przy uchu.
- Dziękuję, dziękuję za wszystko. Za wybawienie
mnie dzisiaj z nudów, za wycieczkę, za zdradzenie swojego sekretu,
za przyprowadzenie mnie tutaj, za to, że wstałeś dzisiaj z łóżka,
za wszystko i za jeszcze więcej. Za to wszystko, czego nie potrafię
powiedzieć słowami.
Poczułam rękę Ichigo na moim policzku, a potem jak
odgarnia moje włosy za ucho, przejeżdża palcem po linii żuchwy.
Na moje policzki wstąpiły karmazynowe rumieńce i w duchu
dziękowałam za to, że jest ciemno. Poczułam jak Ichigo się
pochyla i przejeżdżając swoimi ustami po małżowinie usznej,
szepcze.
- Ależ, proszę bardzo, piękna.
A potem usłyszałam chlupot i poczułam wodę w moich
oczach, cichy chichot Ichigo i moje ręce szukające jego. W końcu
poddałam się i zaczęłam chlapać wodą, okręcając się wokół
siebie. Po jaskini rozniósł się szczęśliwy śmiech dwojga,
jeszcze nie zakochanych w sobie istot.
Właśnie tego dnia, pokochałam deszcz.
Hej!
OdpowiedzUsuńKochani wena powróciła i dzisiaj długi rozdział! Nareszcie, ne?
Poza tym mam smutne wieści. Do końca lipca mnie nie będzie, ponieważ najpierw lecę na wakacje na Malediwy i nie zabieram ze sobą laptopa, a potem lecę do koleżanki do Miami, więc dopiero tam będę miała Internet.
Dzisiaj mam urodziny, więc się cieszę!
Pozdrawiam!
Dedyk dla Natalx! Kocham Cię, kochana!
Rozdział niesamowity i dziękuje za dedyk też cię kocham;*
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego moje były wczoraj:D;*
Dziękuję za miłe słowa.
UsuńDla ciebie wszystko!
Wszystkiego Najlepszego!
Wcale nie są spóźnione!
Pozdrawiam.