sobota, 6 lipca 2013

{05} Rozdział piąty

16 października 2034 roku; godzina 03:25; Ziemia


Los Angeles, znane też jako Miasto Aniołów. Wjechałam na wzgórze Sister Elsie moim lamborghini i zatrzymałam się w poprzek parkingu. Wysiadałam i zaczęłam na wszystko patrzeć. Widziałam światła w domach, wzgórze Hollywood, wielkie, piętrzące się w górę wieżowce. Dzięki moim wyostrzonym zmysłom słyszałam dźwięki muzyki puszczanej w klubach, kłótnie pary, płacz dziecka, uderzenie o ziemię butelki po wódce, czułam powietrze przesycone solą i alkoholem, wyobraźnią smakowałam kolejnych, niesamowitych przysmaków, na skórze czułam ręce, tańczących ludzi, ich pot, namiętność oraz żądze wywyższenia się. Zamknęłam oczy, rozłożyłam szeroko ramiona i włączyła wszystkie moje siedem zmysłów. Wszystko to, co czuli Ci ludzie, uderzyło we mnie w sekundę z ogromną siłą. Widziałam ich oczami, dotykałam ich rękami, smakowałam ich językami, słyszałam ich uszami, oddychałam ich powietrzem, czułam ich uczuciami i widziałam ich przyszłość. Westchnęłam i otworzyłam oczy, opuściłam ręce wzdłuż ciała i chwilę patrzyłam się na miasto. Było wspaniale, cudne, boskie... Zaśmiałam się. To całkowita prawda, że Los Angeles jest nazywane Miastem Aniołów, a także miastem, które nigdy nie zasypia. To jest mój teren, moje miasto. Uśmiechnęłam się i skupiłam się. Nigdy nie byłam dobra z Kidou, ale myślę, że teraz, chociaż ten jeden raz, mogę się postarać.
- Serce Południa, Oko Północy, Palec na Zachodzie, U Podnóża Wschodu, Przyleć z Wiatrem i oddal się z Deszczem.

Gdy skończyłam inkantację, powietrze zawirowało wokół mnie oraz nad całym Miastem Aniołów, ale tylko na chwilę. Już po chwili na niebie pojawiły się różnorodne fajerwerki. Tańczyły na niebie te najprymitywniejsze, jak i wielkie kule, aż po tak rzadko spotykane jak smoki lub wróżki. Uśmiechnęłam się jeszcze raz. Kochałam to miasto, ale dzisiaj nikt nie zaśnie! Będą się bawić przez cały dzień i całą noc. Ta ziemia będzie dzisiaj żegnała swoja panią. Odwróciłam się i odleciała w Wszechświat. Na Planetę Veneii – tam, gdzie wszystko się zaczęło i tam, gdzie wszystko powinno się skończyć.   

3 komentarze:

  1. Strasznie przepraszam, że rozdział pojawił się w sobotę, a nie jak obiecałam w piątek, ale moja mama wczoraj sobie wymyśliła wycieczkę do Krakowa i niestety wróciłam z niej o 02:00 w nocy, więc nie miałam jak wam opublikować rozdziału, tym bardziej, że nie mam Internetu w komórce.
    Przepraszam i życzę szczęścia oraz miłych wakacji.
    Oto nowy rozdział.
    Ano i zauważyłam, że mało ludzi komentuje.
    Proszę, klawiatura nie gryzie, wam to zajmie minutę lub dwie a jeśli macie jakąś krytykę to przynajmniej będę wiedziała co poprawić.
    Oczywiście miłe komentarze bez krytyki, także mile widziane.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział dobrze napisany. Rozdziały powinnny być nieco dłuższe tylko tyle z mojej storny uwag;) Życzę dużej weny;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa!
      Co do rozdziałów to historia jest już napisana, więc z tym raczej już nic nie zrobię, chodziło mi bardziej o jakąś krytykę, błędy ale skoro nikt mi ich nie wytyka to chyba ich nie ma?
      Dziękuję, przyda się!
      Pozdrawiam.

      Usuń